sobota, 26 października 2013

Sungkyu - Infinite



Ludzie... okażcie wsparcie i zmuszajcie mnie do pisania... ^^ 

Dla: Park Ji Yong 

Ehh.. Kolejne nudne popołudnie spędzone z rodzinką na zakupach. Ileż mozna wybierać coś do żarcia?!- pchnęłaś znużona wózek który był do połowy zapełniony. Zawsze ty musiałaś go pchać. Nie rodzice. Gdybyś miała rodzeństwo nie ważne czy młodsze, czy starsze, na pewno zrzuciłabyś to zadanie właśnie na nikogo innego jak na rodzenstwo. 
-Mamoo! Jedźmy już do domuuu! Jestem głodna i zmęczona! 
-Kochanie, poczekaj jeszcze chwilkę. Ja z tatą idziemy po ostatnią rzecz z listy. Zaraz wracamy -no i sobie poszli. No i co teraz? Stać w miejscu, z wzrokiem wbitym w podłogę i się nudzić? Nie ma szans! Będę się gapić na ludzi-wpadł ci do głowy pomysł. Świetny pomysł, bo właśnie przeszedł koło cb mega przystojny azjata. Nie żebyś się podniecała każdym azjatą. Miałaś ich mnóstwo wokół siebie. W końcu to Korea nie?
-Ychm. Sorry, ale wydaje mi się, że się na mnie cały czas patrzysz. Czy coś nie tak?- zapytał „przystojniak”.
-Eee… Nie z tobą wszystko w porządku.
-Więc czemu się we mnie tak wpatrujesz?
-Czy utyswakcjonuje cię odpowiedź, że jesteś bardzo przystojny?- ach, ta twoja pewność siebie.
-Hm.. Myślę że utysfakcjonuje.-uśmiechnął się- I uwierz mi, sam myślałem czy się nie pogapić na ciebie- mimo iż chłopcy zawsze się za tobą oglądali (wkurzało to twoich rodziców no ale cóż), i nikt nie mógł się tobie oprzeć, słowa przystojniaka zrobiły na tobie wrażenie.
-Ja ci tego nie zabronię-kątem oka zobaczyłaś wracających rodziców- wiesz co? Mam pomysł: dam ci swój numer a ty mi dasz swój, dobrze?- wyciągnęłaś telefon.
-Jasne, OK – wręczył ci swój. Po 30 sekundach z powrotem oddaliście sobie komórki i już miałaś iść do rodziców gdy powstrzymał cię głos:
-Hej! Poczekaj! Nie wiem jak masz na imię!
-Napisz ślicznotka! Na razie wystarczy!- i z wielkim uśmiechem udałaś się w stronę rodziców, a z nimi w stronę kasy.
 W AUCIE

-Córciu! Czy ty się zakochałaś?
-Mamo! O takie żeczy to ty mnie nie pytaj!
-Aaa.. Czyli się zakochałaśśśś!!-widząć twoją minę od razu zmieniła zdanie- OK, OK już nic nie mówię- i włączyła jeden ze swoich ulubionych popowych zespołów –BIGBANG-.

A ty, lucky girl, marzycielsko spojrzałaś na listę kontaktów na której było wyświetlona nazwa słynnego piosenkarza: Sungkyu..


Przepraszam że to trwało aż tak długo ale doskwiera mi brak weny… Mam nadzieję że się podobało =)

piątek, 11 października 2013

Przeprosiny i coś innego

Bardzo was przepraszam że nic teraz tu nie umieszczam, ale szkoła robi swoje, nowy blog (http://shi-diy.blogspot.com/), no i brak weny też. Teraz jest weekend a w pon. nie idę do szkoły-mamy wolne, więc jestem pewna, że coś dam radę wymyśleć. Trochę tego jest: Sungkyu i ta gorąca czekolada ( nie no do tego to mam totalnie pustkę, ale myślę że tam chyba nie potrzeba drugiej części co? jak myślicie?) . Ale mam powód do radości: Jest was już czwórka! Nareszcie mam do kogo naprawdę pisać (nie chcę żeby to zabrzmiało obraźliwie :P). Ale mam dla was wynagrodzenie: moje opowiadanie na polski, mam nadzieję że mimo iż nie jest na temat to jakoś zabije ten czas oczekiwania, ale ja tu was strasznie zanudzam a wy czekacie... :D 

Pewnego dnia, wychodząc z laboratorium oglądnął się za siebie. Zobaczył ludzi zamkniętych w klatkach, jęczących i klęczących. Niektórzy nigdy nie doświadczyli wolności. Nigdy nie poczuli świeżego powietrza. Gdy ich zobaczył, uśmiechnął się. Ludzie jeszcze nie wiedzą, że wyjdzie im to na dobre. Muszą tylko zaakceptować sytuację. W końcu przecież,wynalazł urządzenie dzięki któremu nie, muszą jeść ani pić. Wystarczy wpuścić do ich organizmów odpowiednią substancję i czip, aby wszystko działało - z taką myślą oddalił się od klatek i udał do centrum testowego, w którym właśnie odbywały się pierwsze próby tego urządzenia. Wszedł do pomieszczenia, w trakcie wpuszczania do organizmu mężczyzny owej substancji. Ludzie nie czuli nic prócz delikatnego łaskotania więc nie przypuszczali co się z nimi dzieje. Gdy było już po wszystkim, mężczyznę, nadal śmiejącego się, zaniesiono do sali po testowej. Jakimś cudem, maszyna jednak pracowała dalej, więc on sam wskoczył na podest, obrócił się plecami do urządzenia i dał znak ludziom obsługującym. Zaczęło się. Poczuł delikatne łaskotanie na całym ciele, ale chwilę potem coś zaczęło być nie tak. Poczuł szczypanie, a następnie pieczenie. Może przyczyną były jego niecodzienne geny? Nikt nigdy się tego nie dowiedział, i nie dowie, bo zanim ktokolwiek się zorientował, on już umierał. Miał za dużo zmieszanych genów i substancji. 

Taak, tak... To opowiadanie kompletnie odbiega od tematu, ale akurat do pisania tego opowiadania byłam zmuszona (szkoła) więc nic innego nie pisałam. Nie martwcie się. Jutro biorę się za pisanie ^^ Życzcie mi powodzenia! Do usłyszenia! :)